W tym przypadku wydaje mi się, że zarządca budynku jakiś tam jest, ale warto podkreślić słowo „jakiś”. U nas było bardzo podobnie – zarządca był, aż do momentu złamania nogi przez sąsiada z powodu nieodśnieżonego chodnika. Sprawa zakończyła się w sądzie i zarządca musiał zapłacić odszkodowanie. Niedługo później wyleciał z hukiem. Wtedy wybraliśmy firmę LemmonHouse i jak na razie (co by nie zapeszyć
) można powiedzieć, że był to strzał w 10-kę. Od samego początku widać było, że to oni są dla mieszkańców, a nie odwrotnie. Dbają o budynek oraz tereny wokół. Dla mnie są OK.